Info
Ten blog rowerowy prowadzi rudzisko z miasteczka Glinka/Kraków. Mam przejechane 19163.63 kilometrów w tym 295.03 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2013 2012 2011 2010
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Listopad23 - 3
- 2013, Październik31 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec21 - 0
- 2013, Czerwiec15 - 0
- 2013, Maj28 - 12
- 2013, Kwiecień28 - 10
- 2013, Marzec24 - 2
- 2013, Luty23 - 1
- 2013, Styczeń29 - 1
- 2012, Grudzień23 - 3
- 2012, Listopad22 - 0
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień28 - 5
- 2012, Sierpień26 - 1
- 2012, Lipiec5 - 3
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2012, Maj29 - 4
- 2012, Kwiecień29 - 11
- 2012, Marzec23 - 2
- 2012, Luty24 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień12 - 6
- 2011, Listopad11 - 3
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 0
- 2011, Sierpień13 - 4
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec19 - 0
- 2011, Maj30 - 9
- 2011, Kwiecień26 - 6
- 2011, Marzec23 - 0
- 2011, Luty11 - 12
- 2011, Styczeń19 - 22
- 2010, Grudzień11 - 0
- 2010, Listopad20 - 0
- 2010, Październik20 - 4
- 2010, Wrzesień28 - 4
- 2010, Sierpień12 - 3
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec16 - 0
- 2010, Maj21 - 5
- 2010, Kwiecień26 - 1
- 2010, Marzec11 - 0
- 2010, Luty3 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 1181.24 km (w terenie 20.42 km; 1.73%) |
Czas w ruchu: | 70:11 |
Średnia prędkość: | 16.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.70 km/h |
Suma podjazdów: | 13125 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 40.73 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
95.30 km
2.90 km teren
06:17 h
15.17 km/h:
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1528 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Od San Gimignano po Florencję bez deszczu
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 2
Dzisiejszej nocy po raz pierwszy nie było mi super ciepło - po wyjściu z namiotu okazuje się dlaczego: na zewnątrz jest szron, w Polsce pewnie śnieży. Rozpoczynamy dzień od podjazdu pod miasteczko, które ponoć w czasach świetności słynęło z aż 70 wież. Obecnie zachowało się ich 13, tworząc zarys miasta narzucający skojarzenie z Manhattanem.San Gimignano, średniowieczny Manhattan:)© rudzisko
Jeszcze na długo przed dotarciem na szczyt mijamy sznur zapuszkowanych turystów, którzy czekają na swoją kolej upychania swojego automobilu na jednym z licznych parkingów (na każdym jest to rzecz równie trudna).
Przed bramą do miasta spotykamy grupkę włoskich rowerzystów, którzy mówią, że widzieli nas już w paru miejscach (dzień wcześniej w Sienie powiedziała nam to samo para podróżująca samochodem:)), chwilę z nimi rozmawiamy wypytując, które góry widać na horyzoncie, ale nie potrafią udzielić odpowiedzi (pochodzą z północy Włoch):
A w oddali ośnieżone szczyty© rudzisko
Słońce praży niemiłosiernie, a ja mam na sobie długie, grube spodnie - tracę ochotę na zwiedzanie miasta i zostaję przy rowerach, a Mateusz robi w tym czasie krótki spacer wśród wież. Ilość turystów ponownie wygania nas w trasę - zaczynamy od zjazdu, potem tradycyjnie to w górę, to w dół.
Cyprysowe ogrodzenie© rudzisko
Winorośl we włoskiej winnicy© rudzisko
W drodze do Florencji© rudzisko
W drodze zastanawiamy się, gdzie przed Florencją należałoby się rozbić, ale jakoś z rozpędu dojeżdżamy do Montespertolli i stwierdzamy, że najlepiej jednak dojechać do byłej stolicy Włoch i poszukać noclegu w mieście. Zjazd do Florencji jest dość kręty, więc ciężko o okazję do zrobienia zdjęć, zresztą miasto jest jeszcze zbyt odległe, by dobrze je uchwycić (potem nie będzie już możliwości), ale po prawej widać wzgórza, w które wjedziemy następnego dnia:
Bardzo słaby widok na Florencję© rudzisko
No i jesteśmy.
Pocztówkowy bulwar, Florencja© rudzisko
Stamper na florenckim moście© rudzisko
Próbujemy wykorzystać piękne światło, ale starcza tylko na symbol Florencji, katedrę Santa Maria del Fiore:
Dzwonnica florenckiej katedry© rudzisko
Santa Maria del Fiore, Florencja© rudzisko
Wejście do katedry, fragment© rudzisko
Fragment frontowej fasady katedry© rudzisko
Santa Maria del Fiore, detal© rudzisko
Kolejny detal frontowej fasady katedry© rudzisko
Szukając miejsca na nocleg mija tyle czasu, że zaczynamy skłaniać się ku rozbiciu się nad rzeką. Przy dżipiesowej wiwisekcji terenu podjeżdża do nas (przyglądający nam się od dłuższego czasu) włoski rowerzysta i szczęśliwym trafem wie, gdzie znajduje się hostel. Po kilku kilometrach możemy wziąć solidną kąpiel, wyspać się w gigantycznym łóżku, a rano zjeść śniadanie. Jest super:)
Kategoria Włochy 2012, Pstryki
Dane wyjazdu:
71.40 km
0.40 km teren
04:25 h
16.17 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1106 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Viva Toskania
Niedziela, 8 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 1
Widoki, które rozciągały się przed naszymi oczami tuż ponad namiotem były tym, co każdemu nasuwa się na myśl, gdy usłyszy słowo Toskania. Faliste, łagodne pola, feria barw, smukłe cyprysy - esencja regionu w postaci Val d'Orcia.Rzepakowa Toskania© rudzisko
Val d'Orcia, odsłona 1© rudzisko
Val d'Orcia, toskańska wizytówka© rudzisko
Toskańskie pola© rudzisko
Val d'Orcia, toskański widoczek© rudzisko
Żółte i zielone© rudzisko
Kręte ścieżki Toskanii© rudzisko
Faliste pola Toskanii© rudzisko
Najsłynniejsze cyprysy Toskanii© rudzisko
Na dość dużym zumie..© rudzisko
Po dłuższym czasie spędzonym na wchłanianiu piękna, około godziny 10 wyruszamy w trasę. Przed nami rysuje się kolejne miasto na wzgórzu, cel na przedpołudnie - Montalcino:
Montalcino, Toskania© rudzisko
Wjazd na wzgórze okazuje się być stosunkowo łagodny, a i tak mijający nas kolarze pozdrawiają nas i wyrażają uznanie dla sposobu podróżowania. Gdy docieramy do wiekowych murów miasta jest już prawie południe, a naszym oczom ukazuje się to, co będzie już zmorą wszystkich odwiedzanych później zabytkowych miasteczek - turystów (doskonale jasne staje się dla nas pojęcie plaga turystów).
Miasteczko, częściowo w remoncie, mimo, że zabytkowe, kamienne, z klimatem, nie budzi w nas takiego zachwytu, jak odwiedzone dzień wcześniej Montepulcciano.
Robimy postój na jednym z placów i kolejno robimy krótki obchód miasta.
Średniowieczna forteca, Montalcino© rudzisko
Ot, taka sobie brama© rudzisko
Stamper w wąskiej uliczce© rudzisko
W jednej z piekarni kupujemy chleb (polujemy na sklepy spożywcze, jak możemy, ale bywa, że są tak skrzętnie ukryte, że mijamy 2-3 miasteczka, nie widząc żadnego) i zabawnie słone ciastka z rodzynkami i ruszamy dalej. W drodze do Sienny mogliśmy zobaczyć jeden z bardziej nietypowych dla naszych wyobrażeń o tej części Włoch krajobraz - na wpół pustynne Crete Senesi. Moglibyśmy, gdyby tuż po wyjechaniu z Montalcino znów nie natrafili na deszczową aurę. Wobec niekończących się opadów nasza motywacja, aby utrudniać sobie drogę i zbaczać z niezbyt ruchliwej głównej (kawałek jechaliśmy nawet wyludnioną autostradą) na zapewne pagórkowate boczne ścieżki, sięgała zeru. Przejechaliśmy przez dość ładne Bounconvento nawet się nie zatrzymując, a znikoma widoczność okolicznych krajobrazów sprawiała, że byliśmy ukierunkowani na jak najszybsze dotarcie do Sieny, a jedyny przystanek na trasie zużytkowaliśmy na ubranie pełnych butów. Po 2 godzinach jazdy w deszczu wreszcie przestaje padać - niedaleko już rysuje się Siena, piękne starożytne miasto, z rynkiem w kształcie muszli, na którym mieszają się średniowieczne mury z nie tylko renesansowymi detalami. Miasto w przeszłości stale konkurujące z Florencją, co częściowo uwidacznia się w architekturze, choć o zupełnie innym charakterze. Stojący na rynku ratusz, z kolosalną wieżą (102m) ciężko ująć w kadr, a podzielony na 9 części wybrukowany plac, będący symbolem Rady Dziewięciu nadaje całości niesamowitego smaku.
Choć stopniowo się rozpogadza, to jednak aura do zdjęć nie jest najlepsza, więc robimy tylko kilka pstryków:
Palazzo Pubblico, sienieński ratusz© rudzisko
Sienieńska loggia© rudzisko
Stamper na Piazza del Campo, Siena© rudzisko
Wewnątrz Palazzo Pubblico, Siena© rudzisko
i udajemy się w stronę katedry:
Katera w Sienie z pasiastą wieżą© rudzisko
Misternie zdobiona, z koronkową fasadą i pasiastą wieżą, dowód kunsztu i długoletniej pracy robi niesamowite wrażenie.
Sienieńska katedra, odbicie© rudzisko
Kopuła katedry w Sienie© rudzisko
Mnogość zdobień nie pozwala skupić się na detalach, nie wiadomo, który ująć...
Słońce zaczyna sugerować nam, że jeśli chcemy znaleźć stosowne miejsce noclegowe powinniśmy opuścić już Sienę. Okazuje się, że łatwiej jest wjechać, niż wyjechać i sporo czasu spędzamy klucząc po wąskich, zatłoczonych, zupełnie znienacka wznoszących się, lub opadających pod dość dużym kątem uliczkach (otwartych dla ruchu samochodowego). Wreszcie udaje się dotrzeć do odpowiedniego wyjazdu z miasta. W drodze mijamy jeszcze monumentalną twierdzę Monteriggioni, której próby uwiecznienia w kiepskich warunkach oświetleniowych spełzły na niczym.
Rozbijamy się w bardzo malutkim lasku, na jednej ze ścieżek.
#lat=43.254131800519&lng=11.781165627441&zoom=10&maptype=ts_terrain
Kategoria Włochy 2012, Pstryki
Dane wyjazdu:
54.02 km
11.90 km teren
04:17 h
12.61 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1291 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Montepulciano w deszczu i gradobiciu
Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 1
W ciągu kilku dni podróży wykształciliśmy pewien zwyczaj: poranek zaczynamy od zwinięcia obozu i wyruszenia w drogę, a dopiero po przejechaniu kilku kilometrów przystanek w zacisznym miejscu na skonsumowanie śniadania i ewentualną redukcję odzienia.Stamper i Lago di chiusi, Włochy© rudzisko
Lago di chiusi, Włochy© rudzisko
Dzisiejsze przygotowanie do drogi ma tylko jeden szkopuł - wczorajsze błotne utytłanie roweru, którego nie powstydziłby się żaden rowerzysta mtb, znacznie opóźnia nasz wyjazd (po wczorajszej wstępnej kosmetyce koła już ledwie się kręcą). Kiedy wreszcie udaje nam się z grubsza uporać z solidną maseczką błotną pod błotnikami, na hamulcach pod widelcem, na kołach i we wszystkich miejscach do których błoto dostało się bez problemu, a dla nas jest to bardzo trudne, obieramy za cel jedno z jakże licznych we Włoszech "monte", usytuowane na 605m n.p.m i założone przez Etrusków w IVw. p.n.e. Aby uprzyjemnić sobie jazdę, rezygnujemy z towarzystwa ulicznego ruchu i kierujemy się na boczne drogi, które w przeciwieństwie do tych w Umbrii i Marche, bywają aż nazbyt często szutrowe. Droga na przemian wznosi się i opada, urokliwie wijąc się wśród winnic i oliwnych pól, a w oddali majaczą wyższe wzniesienia.
To wcale nie jesień:)© rudzisko
W drodze do Montepulciano, Toskania© rudzisko
Około godziny 13 docieramy do Montepulciano. Zatrzymujemy się na parkingu, obserwując odwiedzane poprzedniego dnia jezioro Lago Trasimeno oraz zbliżającą się ulewę, która porusza się zdecydowanie szybciej niż my.
Włoska sikawica© rudzisko
Prawie godzinę spędzamy na krytym parkingu, czekając aż ulewne deszcze miną. Wyjadamy węglowodany w różnych postaciach i znudzeni postanawiamy ruszyć na spotkanie z centrum Montepulciano. Zapewne niezbyt sprzyjającej aurze pogodowej zawdzięczamy średni natłok turystów (w miastach, które odwiedziliśmy później było ich prawdziwe zatrzęsienie). Omijamy najbardziej tłoczną ulicę (omijając pewnie też wiele zabytkowych atrakcji) i skupiamy się raczej na chłonięciu atmosfery miasteczka, klucząc typowo wąskimi dla włoskich starych miast uliczkami oraz podziwiając widok rozciągający się wokół miasta.
Podeszczowe Montepulciano© rudzisko
Montepulciano, zaułek© rudzisko
Stroma uliczka w Montepulciano© rudzisko
Kościelna wieża, Montepulciano© rudzisko
Montepulciano, uliczka© rudzisko
Kolejny widok z Montepulciano© rudzisko
Widok z Montepulciano© rudzisko
Na jednym ze zboczy wzgórza Montepulciano wznosi się zachwycająca renesansowa świątynia Madonna di San Biagio, której bryła malowniczo wkomponowuje się w toskański krajobraz:
Sanktuarium Madonna di San Biagio, Montepulciano© rudzisko
Kolejnym przystankiem podróży miała być Pienza, do której pierwotnie kierujemy się drogą SP146. Obserwując nadciągające chmury oraz uliczny ruch już po chwili postanawiamy zawrócić na mniejsze dróżki i przez Monticchello (kolejne urokliwe miasteczko) dotrzeć do San Quirico d'Orcia. Choć wydawało nam się, że odbijając w lewo usuniemy się spod groźby nawałnicy, to wystarczyło ledwie paręnaście minut, aby stać pod drzewem i zastanawiać się, jak uchronić stopy przed wściekle walącym gradem (był to chyba jedyny moment, w którym żałowałam, że mam na nich sandały). Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że dyskomfort jazdy podczas gradu jest niewiele większy niż stania pod drzewem i ruszyliśmy dalej, starając się nie myśleć o najniższych partiach swojego ciała.
Wkrótce znaleźliśmy się poza zasięgiem lodowych kul, a tuż za Monticchiello droga zaczęła opadać ukazując piękne poburzowe widoki:
Montepulciano w poburzowym świetle© rudzisko
Falujące pola Toskanii© rudzisko
Toskańskie impresje© rudzisko
Rowerowy postój© rudzisko
Sielska Toskania© rudzisko
Sielska Toskania© rudzisko
Po prawej widzimy niezwykle zachęcający zarys Pienzy, niestety będzie to nasze najbliższe spotkanie z tym miastem:(
Widok na Pienzę© rudzisko
Zamiast tego kierujemy się do często wspominanego w przewodnikach San Quirico d'Orcia, które w moim mniemaniu oferuje nam największą atrakcję w postaci szybkiego i dość długiego zjazdu, a tuż za nim nasze najlepsze miejsce noclegowe podczas całej wycieczki:
Noclegownia w Toskanii© rudzisko
#lat=43.083744576626&lng=11.736402581788&zoom=13&maptype=ts_terrain
Kategoria Włochy 2012, Pstryki
Dane wyjazdu:
100.17 km
0.00 km teren
06:18 h
15.90 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1416 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Umbria w dużym skrócie
Piątek, 6 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0
Stamper i castello di Antognolla© rudzisko
Staramy się zebrać jak najszybciej, gdyż wczorajsza burza uniemożliwiła nam wyselekcjonowanie najbardziej ustronnego miejsca z możliwych. Pierwszy podjazd zaskakuje mnie stromizną i zaczynam dzień od pchania. Mateusz dzielnie forsuje wzniesienie, po czym postanawia uwiecznić moją rowerową kompromitację. Tymczasem krzaki wzdłuż drogi miejscami przerzedzają się na tyle, aby można było zrobić zdjęcie otaczających nas wzgórz:
Umbryjskie wzgórza raz jeszcze© rudzisko
Umbryjskie wzgórza© rudzisko
Umbryjskie zbliżenie© rudzisko
Pod napotkanym kościołem odnajdujemy idealne warunki do spożycia śniadania składającego się z nabytego wczoraj w Sant Angelo in Vado bardzo kosztownego sera (ostatecznie stwierdzamy, że owo formaggio warte było swojej ceny:))
Gdzieś w drodze decydujemy, że założony plan mógł być zbyt ambitny i należy zrezygnować z odwiedzenia Asyżu (co ostatecznie okaże się błędem).
Stamper gdzieś w Umbrii© rudzisko
Póki co, obieramy główniejsze drogi, które w większości będą opadać w dół, więc jazda nimi nie będzie aż tak uciążliwa. Większe figle płatać nam będzie pogoda, która zaserwuje nam pochmurne zjazdy i słoneczne podjazdy, zupełnie na przekór naszym chęciom.
Wiosenny widok, Włochy© rudzisko
Przed nami roztacza się widok na imponujący zamek w Antognolli, w którym obecnie mieści się hotel:
Pole golfowe pod zamkiem w Antognolli© rudzisko
Wkrótce docieramy do kilku miasteczek, których nazwy nie potrafię zapamiętaćać, a chwilę później dosięgają nas deszczowe chmury. Po kilkunastu minutach jazdy w deszczu, zajeżdżamy pod parking, aby po raz pierwszy (i w gruncie rzeczy ostatni) ubrać się od stóp do głów w przeciwdeszczowe wdzianka i uchronić się choć trochę przed ulewą. Oboje odczuwamy dyskomfort w owym odzieniu i zastanawiając się, czy lepiej moknąć z zewnątrz, czy od środka docieramy nad jezioro Trasimeno. Tam zdejmujemy przeciwdeszczowe spodnie, Mateusz również kurtkę i obserwujemy iluminację na podeszczowym niebie:
Zachód słońca na Lago Trasimeno© rudzisko
Lago Trasimeno, Włochy© rudzisko
Łódeczka na jeziorze Lago Trasimeno© rudzisko
Na szukaniu noclegu zastaje nas noc - przy pierwszym zjeździe nad malutkie jeziorko Lago di Chiusi spotykamy tubylców, którzy kierują nas na camping na drugim brzegu. Wobec otaczających ciemności, przebytego dystansu i innych planów, rozglądamy się za inną dziką opcją zacumowania. Przy oględzinach pewnego pola zapadamy się konkretnie w bardzo błotniste błoto - aby ruszyć z miejsca trzeba wybrać kilka solidnych garści gliny spomiędzy sakw a hamulców. Ostatecznie rozbijamy się kilkaset metrów dalej, nad samym jeziorem, w towarzystwie krabów (a przynajmniej jednego, który miał aspirację spędzić z nami noc w namiocie).
#lat=43.280835683205&lng=12.216495&zoom=9&maptype=ts_terrain
Kategoria >100, Włochy 2012, Pstryki, ZAMKI I PAŁACE
Dane wyjazdu:
57.22 km
0.60 km teren
04:22 h
13.10 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1348 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Dzień trzeci.
Czwartek, 5 kwietnia 2012 · dodano: 23.04.2012 | Komentarze 1
Suszarka bezprądowa© rudzisko
Dzień trzeci. Dzień męczący. Z całym mnóstwem górek, niezbyt rosłych, ale stromych. Zupełnie nie pod moją pozimową kondycję - a raczej jej brak. Pod wieczór w trakcie poszukiwania miejsca pod namiot łapie nas intensywna burza, więc rozbijamy się w pośpiechu, i tak solidnie moknąc.. A rano dzień zapowiadał się tak ładnie...
Monte Carpegna - panorama© rudzisko
W stronę Monte Carpegna© rudzisko
Widok z Kościołem w tle© rudzisko
Apenińskie mgły© rudzisko
Stamper oczyszczony© rudzisko
Gdzieś w Marche© rudzisko
Sant Angelo in Vado© rudzisko
Apeniny środkowe, Marche© rudzisko
Widok z jakowymś torem© rudzisko
Taka okrągła góra© rudzisko
Stamper w kwiecie© rudzisko
Kategoria Włochy 2012, Pstryki
Dane wyjazdu:
51.54 km
0.00 km teren
04:17 h
12.03 km/h:
Maks. pr.:49.40 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1568 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
San Marino i wyciskacz siódmych potów
Środa, 4 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 2
Myślę, że spanie w namiocie w mimowolny sposób skłania do wczesnego wstawania - przynajmniej do momentu, aż przyzwyczaisz się do kamienia pod lewym żebrem, a wizja nakrycia przez miejscowych, astronomicznego mandatu i braku funduszy na dalszą podróż ustępuje kołaczącej się w głowie myśli: "jeszcze tylko parę minut". Póki co za nami dopiero pierwsze zaszycie się w nadrzecznych chaszczach, w dodatku zaszycie się o tak wczesnej porze, że poranny budzik nie wywołuje u nas negatywnych uczuć. Rano pogoda na tyle atrakcyjna, że na horyzoncie rysuje się charakterystyczna sylwetka San Marino - nasz cel na pierwszą połowę dnia. Zwijamy obóz i wyruszamy w kolejny etap trasy, zaczynając od łagodnych po coraz bardziej strome podjazdy. Po prawej roztacza się urokliwy widok na wzgórza Novafeltria, z osadzonym na nich zamkiem (góra+zamek to bardzo częsty zestaw w kraju, w którym znajduje się prawie połowa światowych skarbów sztuki).Włoska Novafeltria© rudzisko
Już po kilku kilometrach okazuje się, że nasz ubiór nie pasuje do ocieplającej się pogody oraz pnącej się w górę drogi. W Borgo Maggiore największą atrakcją dla mnie jest stacja paliw posiadająca toaletę (wiele stacji we Włoszech było pozbawionych tego przybytku), w której mogłam przystosować swoje odzienie do panujących warunków jazdy.
Pogoda jest znacznie lepsza niż wczoraj. Nie pada, jest stosunkowo ciepło, choć wszystko spowite jest ulotną mgiełką.
Widok na trasie do San Marino© rudzisko
Od czasu do czasu mijają nas kolarze (jak okaże się na szczycie, w znacznej mierze rekrutujący się z sąsiadów zza naszej zachodniej miedzy) - my na naszych objuczonych rowerach wspinamy się pod górę o wiele wolniej.
Słońce jest już prawie w zenicie, kiedy docieramy do średniowiecznych murów Republiki San Marino. Zwiedzanie rozpoczynamy od przystanku na La Piazza della Liberta, czyli placu Wolności. Znajduje się na nim między innymi ratusz, stanowiący siedzibę rządu enklawy.
Piazza della Liberta, San Marino© rudzisko
Pomnik Wolności, San Marino© rudzisko
Stamper na Placu Wolności, San Marino© rudzisko
San Marino, widok z Piazza della Liberta© rudzisko
Katedra św. Marino, Włochy© rudzisko
Chwilę kręcimy się po stromych uliczkach tej najstarszej republiki, chłonąc klimat miasta, po czym rozpoczynamy zjazd stromymi serpentynami w stronę Fiorentino. Tam na jednym z rond mylimy drogę i w efekcie nadrabiamy drogi oraz fundujemy sobie niepotrzebny podjazd pod Valle San Anastasio. Po drodze spotykają nas przelotne deszcze, nie na tyle jednak silne, aby wyjmować przeciwdeszczowe ubrania. W międzyczasie docieramy do Monte Cerignione z pięknymi murami byłego, jezuickiego klasztoru, obecnie będącego w posiadaniu najsłynniejszego włoskiego pisarza, Umberto Eco:
Monte Cerignone, Włochy© rudzisko
W czasie dalszej podróży uwagę przykuwają ciekawe uskoki skalne, a sielskie krajobrazy urzekają, mimo przyćmionej urody przez ciężką i wilgotną pogodę.
Skalisty pejzaż, Marche© rudzisko
Włoski krajobraz po raz wtóry, Marche© rudzisko
Włoski wieczorny widok© rudzisko
Dziś zacumujemy na polu po prawej (wysokość 736m n.p.m.):
Skała Pietrafnagna, Włochy© rudzisko
Kategoria Włochy 2012, Pstryki, ZAMKI I PAŁACE
Dane wyjazdu:
53.14 km
0.00 km teren
03:24 h
15.63 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:410 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Pierwsze spotkanie z Italią
Wtorek, 3 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 0
No i jesteśmy. Mamy za sobą bezsenną noc, około dwugodzinne przygotowywanie rowerów i bagażu do lotu, równie czasochłonne ich skręcenie i zapakowanie ekwipunku w sakwy. Forli powitało nas mżawką, która w mniej lub bardziej intensywnej formie będzie nam jeszcze nie raz towarzyszyć w podróży... Wyruszamy koło 13, początkowo obierając na cel Rimini, do którego mają nas zaprowadzić główniejsze drogi. Mijając Cesenę jesteśmy już na tyle zmęczeni ruchliwością tej trasy, a także częstym trąbieniem kierowców w pozdrawiającym geście, że postanawiamy zrezygnować z odwiedzenia tego popularnego, nadmorskiego kurortu (szczególnie wobec chłodnej i mokrawej aury) i od razu skierować się w stronę enklawy na wzgórzu Monte Titano.Odbijamy w poboczne drogi, które płaską do tej pory trasę zmieniają w kręte i strome pagórki.
Pomimo pogody próbujemy uwiecznić obserwowany krajobraz na matrycach aparatów, co wychodzi dość miernie:
Włoska ruinka 1© rudzisko
Longiano ryneczek© rudzisko
Widok na Longiano, Włochy© rudzisko
Można ze śmiałością stwierdzić, że przyrost kilometrów w stosunku do czasu wyglądał dość mizernie - wobec mnogości rozjazdów, a także naszej nikłej wiedzy o posiadanym GPSie, nasza podróż usiana była obowiązkowymi przystankami przeznaczanymi na ustalenie kierunku na najbliższe odcinki trasy. Pomimo niewyspania i innych przeciwności losu staraliśmy się nie tracić wigoru, choć przynajmniej jedno z nas podniosło bunt na podjeździe spowodowany uciskiem głodu w brzuchu:)
Kudłaty się szczerzy...© rudzisko
Kościół w regionie Marche ze specyficzną wieżą© rudzisko
Pomimo krótkiego dystansu około 17 postanawiamy rozbić obóz i nadrobić senne zaległości.
Kategoria Włochy 2012, Pstryki
Dane wyjazdu:
41.97 km
0.00 km teren
02:22 h
17.73 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Na lotnisko
Poniedziałek, 2 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 0
Kategoria Włochy 2012
Dane wyjazdu:
19.05 km
0.00 km teren
00:59 h
19.38 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness