Info
Więcej o mnie.
2013




Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Listopad23 - 3
- 2013, Październik31 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec21 - 0
- 2013, Czerwiec15 - 0
- 2013, Maj28 - 12
- 2013, Kwiecień28 - 10
- 2013, Marzec24 - 2
- 2013, Luty23 - 1
- 2013, Styczeń29 - 1
- 2012, Grudzień23 - 3
- 2012, Listopad22 - 0
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień28 - 5
- 2012, Sierpień26 - 1
- 2012, Lipiec5 - 3
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2012, Maj29 - 4
- 2012, Kwiecień29 - 11
- 2012, Marzec23 - 2
- 2012, Luty24 - 0
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień12 - 6
- 2011, Listopad11 - 3
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień6 - 0
- 2011, Sierpień13 - 4
- 2011, Lipiec2 - 0
- 2011, Czerwiec19 - 0
- 2011, Maj30 - 9
- 2011, Kwiecień26 - 6
- 2011, Marzec23 - 0
- 2011, Luty11 - 12
- 2011, Styczeń19 - 22
- 2010, Grudzień11 - 0
- 2010, Listopad20 - 0
- 2010, Październik20 - 4
- 2010, Wrzesień28 - 4
- 2010, Sierpień12 - 3
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec16 - 0
- 2010, Maj21 - 5
- 2010, Kwiecień26 - 1
- 2010, Marzec11 - 0
- 2010, Luty3 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
Dane wyjazdu:
97.37 km
0.00 km teren
05:06 h
19.09 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1035 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Transylwania
Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 0
Dzień rozpoczynamy od zobaczenia maleńkiego jeziorka górskiego Lacu Rosu, powstałego na rzece Bicaz w wyniku osunięcia się czerwonego piaskowca do wód rzeki. Choć dziś wody jeziora nie posiadają już czerwonego zabarwienia, to jednak połamane pnie jodeł, przecinające taflę wody i odbicie góry Micului Suhard w jej zwierciadle nadają mu charakteru:
Jeziorko Lacu Rosu© rudzisko

Jezioro Lacu Rosu© rudzisko
Miejscowa legenda głosi, że grunt osunął się za sprawą przepięknej dziewczyny o imieniu Esther. Dziewczyna zakochała się w chłopaku z Gheorgheni, nawet ze wzajemnością, ale nie dane było parze zostać razem. Ślub uniemożliwił pobór do wojska, jednak dziewczyna cierpliwie czekała na powrót swego wybranka. Czekając często chodziła nad rzekę, śpiewając tak pięknie, że otaczające rzekę góry były wzruszone. Pewnego razu Esther została porwana znad rzeki przez bandę rabusiów. Jej herszt, również oczarowany urodą dziewczyny, chciał wziąć z nią ślub, a gdy ona dobrowolnie się zgodzić nie chciała, ani nie pomagała próba przekupstwa, postanowił wziąć ją siłą. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy, a wśród ogarniętych żałobą gór rozległ się grzmot i nastała ulewa tak silna, że spływające po skałach strumienie wody, zmyły z jej stoków las i gruz, zabierając ze sobą także niecnego rabusia. W ten oto sposób gromadzące się górskie potoki stworzyły to małe, acz przepiękne jezioro...

Konary sosen - Lacu Rosu© rudzisko
Robimy kilka zdjęć i ruszamy w stronę przełęczy. Początkowo jest dość chłodno, jednak słońce zaczyna grzać coraz mocniej i szybko postanawiamy zredukować odzienie. Nawierzchnia jest dość dobra, a nachylenie łagodne, więc podjazd nie sprawia nam zbytnich problemów. Szczególnie, że myślami jesteśmy już na 25km zjazdu, które czekają nas po pokonaniu przełęczy. Tymczasem patrzymy na rozpościerającą się przed nami Transylwanię:

Widok na Gheorgheni© rudzisko

Widok z przełęczy© rudzisko

Stamper i przełęcz© rudzisko
Okazuje się, że 25 km zjazdu wcale nie jest takie przyjemne - droga znajduje się w remoncie, pas zjazdowy jest w opłakanym stanie, więc nici z rozpędzenia się.
Nie tak szybko jakbyśmy chcieli docieramy do Gheorgheni - 88% mieszkańców tego miasta to Węgrzy, a tylko 11% stanowią Rumuni. Przewagę narodowościową widać, a raczej słychać na każdym kroku, bo choć napisy są przeważnie dwujęzyczne, to rumuński słyszany jest o wiele rzadziej. Na przedmieściach miasta widzimy ładny ormiański kościół Narodzenia Dziewicy Maryi:

Gheorgheni - Kościół ormiański© rudzisko
Miasto nie jest specjalnie zabytkowe, więc kierujemy się dalej na południowy zachód. Jedziemy drogą, którą odradzał nam wczoraj ochroniarz w Bicaz - sugerował, że lepiej kierować się głównymi drogami. Trochę niepokoimy się, że droga może być szutrowa, jednak postanawiamy zaryzykować i okazuje się, że słusznie. Przed nami kolejna przełęcz, a widoki, które towarzyszą nam praktycznie zaraz po wyjeździe z Gheorgheni osładzają wysiłek, tym bardziej, że asfalt jak marzenie, a ruch samochodowy prawie zerowy.

Krajobrazy wokół Gheorgheni© rudzisko

Rumuński pejzaż po raz kolejny© rudzisko
Tuż przed przełęczą zatrzymujemy się przy ogromnym kamieniołomie. Tablica informacyjna sugeruje, że gdzieś są tu pozostałości wulkaniczne, jednak czytanie w języku rumuńskim nie idzie nam najlepiej, więc pozostajemy z niewiedzą:(

Tuż przy kamieniołomie© rudzisko

Rumuńska chatka© rudzisko
Za przełęczą już prawie cała trasa do Odorheiu Secuiesc prowadzi w dół. Ta strona stoku jest mniej widokowa, niż wschodnia, jednak zatrzymujemy się kilkakrotnie w celu sfotografowania porozrzucanych drewnianych domków:

Transylwańskie chatki© rudzisko

Rumuńskie chatki© rudzisko

Krajobraz Siedmiogrodu© rudzisko

Krajobraz z drzewem© rudzisko

Stamper w Libanie© rudzisko
Droga przez kilka kilometrów wije się wokół jeziora, jednak widok nań ciągle przesłaniają drzewa. W końcu dojeżdżamy do wiaduktu, z którego można zobaczyć wciskające się między góry brzegi sztucznego zalewu na rzece Tarnava Mare (dopływ Mureszu):

Stamper łowi© rudzisko

Barajul Zetea© rudzisko

Jakiś kościółek na trasie© rudzisko
Dojeżdżamy do Odorheiu Secuiesc - jednego z większych skupisk siedmiogrodzkich Węgrów. W mieście zatrzymujemy się tylko na zakupy (nie zwiedzamy średniowiecznej kaplicy Serca Jezusa, naszej uwadze umykają też bastiony zamku "napadanego przez Szeklerów") i kawałek za miastem rozbijamy się pod gruszą:)
Kategoria Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
75.69 km
0.00 km teren
04:29 h
16.88 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Wąwóz Bicaz
Środa, 12 września 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1
Dzisiejszy dzień nie obfitował w zwiedzanie, jednak na przestrzeni ponad 40 km towarzyszył nam widok na zalew na rzece Bistrita i otaczające go wzgórza, powodując, że dla mnie był to jeden z bardziej przyjemnych dni wycieczki.Po złożeniu namiotów postanawiamy z Mateuszem zawrócić kawałek, aby sfotografować most w Poiana Largului (dość monumentalny, co będzie można zobaczyć u Mateusza, o ile zdecyduje się wreszcie dodać wpis:)).

Widoki w Poiana Largului© rudzisko
W tym czasie Marcin z Justyną ruszyli już w stronę Bicaz, szukając miejsca śniadaniowego:) znajdujemy ich na przyjemnej polance tuż przy drodze, z widokiem na budowany kościółek i górki. Czas na posiłek wykorzystujemy też, aby osuszyć namioty z porannej rosy.

Śniadanie na trawie© rudzisko

Budowa cerkwi© rudzisko
Droga wzdłuż jeziora należy do bardzo malowniczych. Wznosi się i opada, podążając zalesionymi brzegami zalewu, jednak samo jezioro, jak i otaczające je góry jest widoczne przez zdecydowaną większość trasy. Na mapie odcinek od Poiana Largului do Bicaz wygląda dość niewinnie, jednak nie ma co liczyć, że będzie płasko (choć wahania wysokości nie są duże - min 540m, max 620 - to jednak płaskich odcinków praktycznie nie ma).
Brzeg, którym podążamy usiany jest małymi, rolniczymi wioskami, w których (podobnie jak w całej Rumunii) dominują tradycyjne metody upraw i zbiorów.

Jezioro izvorul muntelui (bicaz)© rudzisko

Zaprzężone wołu© rudzisko

Adapter i Skoti© rudzisko
Nad jeziorem góruje imponujący masyw Ceahlău:

Rumuńskie klimaty© rudzisko

Kolejny widok na jezioro© rudzisko

Izvorul Alb....© rudzisko

Widok na jezioro bicaz© rudzisko
Jezioro od strony południowej zwieńczone jest monumentalną zaporą o długości 400m i wysokości 120m - prezentuje się naprawdę okazale, szczególnie jak na budowlę z lat 50tych XXw.

Zapora na Bistrity© rudzisko
Spędzamy na niej kilkanaście minut podziwiając widoki i robiąc zdjęcia, po czym rozpoczynamy zjazd do Bicaz.
Miasto nie należy do najładniejszych, jednak zatrzymujemy się w nim, aby zrobić zakupy spożywcze i nabyć najważniejszy dziś krem do opalania (termometr wskazuje ponad 30stopni - jakkolwiek wiedzieliśmy, że będzie o wiele cieplej niż w Polsce, to jednak taka temperatura w wrześniu nas zaskoczyła odrobinę). Koniec końców postanawiamy zjeść też jakąś ciorbę i wątrobkę - zupa była nawet smaczna, jednak jedzenie podrobów jakoś do mnie nie przemawia, szczególnie kiedy trzeba na nie dość długo oczekiwać...
Ruszamy dalej, a droga powoli zaczyna piąć się w górę - choć od docelowego dziś Lacu Rosu dzieli nas okolo 750m w pionie, to jednak strome fragmenty zaczynają się dopiero pod sam koniec wąwozu (kawałek 10% i serpentynka przed tunelem).
Wijącą się wzdłuż strumyka drogę otaczają ściany skalne o wysokości nawet 800 metrów - gdzieś wyczytałam, że obok kanionu rzeki Verdon w Prowansji jest to najgłębszy wąwóz w Europie. Ten sposób przedostania się do Transylwanii jest dość efektowny, choć fakt, że droga otwarta jest dla ruchu samochodowego oraz jarmarczność budek z pamiątkami porozstawianych wzdłuż ścian kanionu odbiera mu nieco uroku.

Przy wjeździe do wąwozu Bicaz© rudzisko

Wąwóz Bicaz...© rudzisko
Docieramy do Lacu Rosu, gdy słońce zaczyna zachodzić. Ostatnimi promieniami oświetla słynny szczyt PIATRA ALTARULUI (czyli skała ołtarzowa) zwieńczony krzyżem, który jeszcze nie tak dawno temu zastępowała czerwona gwiazda:

PIATRA ALTARULUI© rudzisko
Dziś posiedzimy w ciepłym wnętrzu pokoju popijając Ciukasa, a jutrzejszy dzień rozpoczniemy od podjazdu na przełęcz Pangarati (1257m.) :)

Cazare w Lacu Rosu© rudzisko
Kategoria Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
62.22 km
0.00 km teren
04:28 h
13.93 km/h:
Maks. pr.:54.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1466 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Dzień monastyrowy :)
Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 0
Dnia wczorajszego wjechaliśmy w Neamt, malowniczego podgórza Karpat usianego mołdawskim monastyrami - kilka z nich dziś uda nam się obejrzeć. Namioty rozbiliśmy kawałek za wioską, w polnej niecce, skąd rankiem roztoczyły się przed nami widoki na pola zalane ciepłym porannym światłem:
Bukowiańskie pola© rudzisko

Domek wśród pól© rudzisko
Opuszczając nasze miejsce noclegowe mijamy pasterza wraz ze swym stadem krów - wciąż częsty element krajobrazu rumuńskich gór.

Stamper i stado© rudzisko

Na rumuńskim dukcie© rudzisko
Od pierwszego odwiedzanego dziś monastyru dzieli nas niespełna 5 km, które pokonujemy sennie turlając się przez uroczą wioskę (z potężnym zapleczem noclegowym - nie trzeba spać w namiocie, jeśli ktoś nie czuje potrzeby:)). Wkrótce docieramy do pobielonych murów obronnych intensywnie odcinających się na tle zieleni lasów - to prawosławny klasztor Agapia, prowadzony przez zgromadzenie około pięciuset mniszek, z których część zamieszkuje poza murami klasztoru w baśniowych białych domkach z ukwieconymi ogródkami i werandami.

Mniszkowy domek© rudzisko
Historia tego monastyru sięga XIV w., kiedy w miejscu oddalonym o około 2 km od obecnego zboru stanął drewniany kościół "Przemienienia", szybko zniszczony przez lawinę śnieżną. Mnisi wznieśli kolejną cerkiew, jednak w wyniku osuwania się zbocza ta również uległa zawaleniu (widać rumuńscy mnisi wykazywali się niesamowitą niezłomnością wobec przeciwności sił przyrody, bo do czasów obecnych stanęło ich tam aż 7 - w latach 90.tych XXw. zbudowano kościół na solidnych murowanych fundamentach). Tymczasem życie klasztorne przeniosło się do doliny wraz z małym kościołem, przy którym wkrótce (za fundacją hetmana Gavril Coci i jego małżonki Liliany) stanął nowy klasztor, konsekrowany w 1647r. Istotną datą jest 1803 r., kiedy na mocy dekretu monastyr został przydzielony mniszkom. Dziś - oprócz duchowej posługi - prowadzą muzeum, sklep z upominkami, zajmują się tkaniem dywanów, czy tworzeniem ikon. W małym sklepiku przed bramą główną można za kwotę 1,5ron nabyć przepyszne drożdżówki z serem, czy dziwne miody z mylącym napisem sorbet na etykiecie (moim zdaniem można lepiej wydać 12 lei).

Monastyr Agapia© rudzisko

Brama monastyru Agapia© rudzisko

W obowiązkowych wdziankach© rudzisko

Monastyr Agapia - zabudowania© rudzisko
Wejście na teren monastyru obwarowane jest opłatą 5lei (50% zniżki dla uczących się), w cenie zwiedzanie muzeum oraz zawierającej cenne malowidła pędzla Nicolae Grigorescu cerkwi.
Przechadzamy się chwilę po otaczającej monastyr wiosce, oglądamy drewnianą cerkiew i wracając pod miejsce parkingowe rowerów mamy okazję zobaczyć życie mniszek "od zaplecza".

Drewniana cerkiew w Agapii© rudzisko
Nie docieramy do tzw. Old Agapii (pustelni), bo mając świadomość, jak wiele czasu umknęło nam pośród tych klasztornych murów, postanawiamy skierować się polną drogą do kolejnego monastyru. Początkowo ot polna ścieżka szybko zmienia się w wyboisty, pnący pod górę trakt - nie jest to mi do końca po myśli, szczególnie, że w swojej piętości jest bardzo mało zwięzły. Więc pniemy się wolno w górę krętą leśną drogą, rozleniwieni słońcem, gdy wtem dobiega nas muzyka - to pasterz wygrywający na fujarce jakąś lokalną nutę tak sielsko wybrzmiewał pośród drzew... To ten moment, kiedy trzeba się zatrzymać i pomyśleć: jest pięknie:)

Leśny dukt łączący Agapię z Sihastrią© rudzisko
Ostatnie kilkadziesiąt metrów do XVI-wiecznego skete (małego klasztoru) Sihla szybko pozwoli ujść takim myślom z mojej głowy (choć są tacy, którzy twierdzą, że to nie kwestia drogi, acz korby). Wciąż uciekające podłoże spod kół (szczególnie tylnego) powoduje, że docieram pod monastyr z lekkim rozczarowaniem spowodowanym takim wysiłkiem wobec tak skromnego efektu... Zapewne w innych okolicznościach uznałabym, że to idealne miejsce na pustelnię i życie w jaskini (jakie prowadziła tu kanonizowana w 1992r niejaka Matka Teodora), tymczasem jednak za punkt kulminacyjny uznaję odpoczynek na ławce (przed o wiele bardziej wyczerpującym mnie zjazdem).

Monastyr Sihla© rudzisko

W klasztornej bramie....© rudzisko
Po potwornych męczarniach spowodowanych pokonywaniem stoku z drugiej strony docieramy do kolejnego monastyru. Wejścia na jego teren broni piękna drewniana brama (widzieliśmy takich całe mnóstwo w Siedmiogrodzie i Maramureszu, z charakterystycznymi motywami sznurów, często malowane kwiecistymi ornamentami i ozdobione inskrypcją)- pod nią zostawiamy rowery, oraz wyszukujemy w sakwie długich spodni, aby nie razić naszym nieprzystającym do miejsca i okoliczności strojem.

Brama przez monastyrem Sihastria© rudzisko
Jak chyba każdy z rumuńskich monastyrów Sihastrię dotknęły conajmniej dwie plagi - pożar oraz najazdy. Obecna mniejsza cerkiew została zbudowana na początku XIX w., w miejsce dwóch poprzednich (z roku 1665 oraz kolejnej spalonej przez Turków w 1821 r.):

Cerkiew Naşterea Maicii Domnului© rudzisko
Nieco niżej stoi potężna (jak na rumuńskie świątynie, które widzieliśmy do tej pory) Katedra św. Teodory (tej z pieczary w Sihli):

Katedra św. Teodory© rudzisko

Wejście do katedry, Sihastria© rudzisko

Monastyr Sihastria, Kapliczka© rudzisko

Monastyr Sihastria, dzwonnica© rudzisko

Monastyr Sihastria, detal© rudzisko
Po ponad godzinnej wizycie opuszczamy mury klasztoru - jest już stosunkowo późno, a przed nami podjazd na przełęcz Petru Voda, wobec tego decydujemy się zrezygnować z obejrzenia znajdującego się kawałek dalej monastyru Secu (a zapowiadał się bardzo atrakcyjnie):

Pobieżne spojrzenie na monastyr Secu© rudzisko
Na każdym kroku widać, że Rumunia od dawna nie zaznała deszczu:

Rumuńskie krajobrazy© rudzisko
Tymczasem podążamy dalej w kierunku miejscowości Pipirig, gdzie postanawiamy zakosztować regionalnej kuchni mołdawskiej (zaskoczyło mnie, że może być jeszcze cięższa kuchnia niż polska).
Nocujemy w Poiana Largului, na jakimś polu. Jutro wąwóz Bicaz:)
Kategoria Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
76.94 km
0.00 km teren
04:51 h
15.86 km/h:
Maks. pr.:56.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1049 m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Wreszcie wyspani
Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0
Solidnie odsypiamy dwie poprzednie noce, więc wyjeżdżamy dopiero około 10:30 czasu lokalnego.Słońce oświetla krajobraz poprzecinany kawałkami pól, jest pięknie:)

W drodze do Targu Neamt© rudzisko

Adapter w kurzu© rudzisko

Stamper w surykatkowej pozie© rudzisko

Rumuński pejzaż© rudzisko

Wyznaczanie drogi© rudzisko

Rumuńska bukowina© rudzisko

Stamper i rumuński step© rudzisko

Rumuńskie krajobrazy po raz wtóry© rudzisko

Wypas bydła w Rumunii© rudzisko

A droga długa jest© rudzisko

Rumuński kościół© rudzisko

Pasterz ze swą trzodą© rudzisko

Obiadowy postój© rudzisko

Malowniczy zarys rumuńskiej świątyni© rudzisko

Rumuński step jak okiem sięgnać© rudzisko

Na południe...© rudzisko
Kategoria Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
114.36 km
0.00 km teren
06:49 h
16.78 km/h:
Maks. pr.:50.50 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Dom Polski w Rumunii
Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0
Pomimo pewnych obaw, związanych z zakupem biletów bez rezerwacji, docieramy do Czerniowców zgodnie z rozkładem. Statystyki nie wypadają zbyt korzystnie - odnotowujemy starty w kluczach i naskórku, snu prawie nie zaznaliśmy, mimo kuszetek w wagonach.. Nie ma co się użalać, więc dość szybko skręcamy rozmontowane do podróży rowery i rozpoczynamy żmudny podjazd po koszmarnej kostce brukowej. Miasto, będące w przeszłości stolicą Księstwa Bukowiny, stanowi całkiem niezły punkt wyjścia dla naszej wycieczki po rumuńskich szlakach północnej Mołdawii, Siedmiogrodu i Maramureszu. Ograniczamy się jednak tylko do przejazdu przez nie i oszczędzając czas, kierujemy się ku granicy z Rumunią. W drodze robimy kilka zdjęć, a na stacji benzynowej postanawiamy zrobić dłuższy, obiadowy postój:
Gdzieś za Czerniowcami© rudzisko

Widok z cerkwią© rudzisko

Obiadowa pauza© rudzisko
Zarówno Ukraina, jak i Rumunia borykają się z plagą bezpańskich psów (gdzieś wyczytałam, że w Rumunii przyczyna tkwi w rozporządzeniu Ceausescu, zabraniającym trzymania zwierząt domowych). Są naprawdę wszędzie, w miastach i na wsi - wystraszone, ze skulonymi uszami i podwiniętymi ogonami, z zaropiałymi oczami.

Adapter i pies© rudzisko
Dzielimy się z nimi jedzeniem i zbieramy się w drogę. Wreszcie przekraczamy granicę i docieramy do Siretu, chwilę kluczymy po miasteczku, po czym decydujemy się zmodyfikować nieco trasę (zamiast jechać do Sucevicy i Arbore udajemy się wprost do Suczawy, odwiedzając tylko Monastyr Dragomirna).

Kościół greko-katolicki w Sirecie© rudzisko
Przemierzamy łagodny krajobraz przedpola Karpat, przejeżdżając przez wioski z charakterystycznymi płotami, ławkami, zdobieniami domów, mijamy kościoły zbudowane w orientalnej dla nas estetyce.

Krajobrazy rumuńskiej bukowiny© rudzisko

Rumuńska bukowina© rudzisko

Rumuńska biserica© rudzisko
Podczas jednego z postojów na batonika w moim przednim kole pękła szprycha. Koło przestało mieścić się w ramie, konieczny była kolejna przerwa. Naprawa zajęła sporo ponad godzinę w wietrznej i chłodnej pogodzie.

Przerwa na wymianę szprychy i wycentrowanie koła© rudzisko

A wiatr dmie, że hej© rudzisko
Pozostaje nieodczuwalne praktycznie bicie góra-dół, a my powoli zmierzamy w kierunku monastyru:

Pejzaż bukowiny© rudzisko

Sielski pejzaż Bukowiny© rudzisko

Krajobraz pod słońce© rudzisko
Do monastyru jest o wiele dalej, niż przypuszczaliśmy, a mijane przez nas drogowskazy nie rozjaśniają wcale sprawy. Mijamy wioskę, w której obok siebie widzimy kilka "biseric", zapewne różnych wyznań. Do monastyru Dragomirna docieramy chwilę po zachodzi słońca.
Cerkwia Zesłania Ducha Św. otoczona jest majestatycznym ufortyfikowanym murem, który miał bronić przed kolejnymi najazdami (w tym również wojska polskiego). Burzliwa historia i zmienne wpływy widoczne są w architekturze świątyni, w której mieszają się tradycje mołdawski z azjatycką i zakaukaską ornamentyką:

Monastyr Dragomirna© rudzisko

Wieża cerkwi Dragomirna© rudzisko
Marcin i Justyna decydują się zobaczyć wnętrze kościoła, a Mateusz jedzie zobaczyć monastyr z dalszej perspektywy. Po chwili kierujemy się do Suczawy, gdzie wedle informacji wyczytanych w internecie, miały się w ten łikend odbywać Dni Polskie. Trochę czasu zajmuje nam przemierzenie miasta i odnalezienie siedziby Związku Polaków w Rumunii, więc w chwili przybycia do celu jest już ciemno. Na drzwiach odnajdujemy numer telefonu, więc postanawiamy się skontaktować, celem uzyskania noclegu. Pani Maria przez telefon informuje nas, że odwiedziła ich liczna delegacja z Polski, po której nie zdążyli posprzątać, więc nie udzielą nam nawet kawałka podłogi po ponad 100km dystansie tego dnia. Kieruje nas do "pobliskiego" hostelu, którego nazwy nie pamięta, tak samo, jak ulicy na której się mieści i którego oczywiście nie znaleźliśmy. Potwierdza się teoria, że na Polaków za granicą nie należy liczyć:( Szwędamy się po mieście próbując znaleźć jakieś miejsce noclegowe, ale hotele albo są przepełnione, albo ceny zdecydowanie przekraczają nasze możliwości.
Koniec końców noc spędzamy w pensjonacie kilka kilometrów za Suczawą(80RON za pokój dwuosobowy).
Kategoria >100, Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
101.05 km
0.00 km teren
05:32 h
18.26 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Na pociąg...
Sobota, 8 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 0
Przemyśl - Lwów.Pomimo, że do Lwowa dotarliśmy w ciepłych promieniach wiszącego nisko słońca, nie udało nam się zobaczyć prawie nic... Kilka ulic centrum pokonanych na rowerze odbiera nam całą chęć do zwiedzania - dziurawe chodniki, krzywa kostka brukowa, duży ruch samochodowy, o wysokości krawężników nie wspominając...

Ukraiński przystanek© rudzisko

Krótka przerwa.© rudzisko

Lwowski dworzec© rudzisko
Kategoria >100, Pstryki, Rumunia 2012
Dane wyjazdu:
14.83 km
0.00 km teren
00:51 h
17.44 km/h:
Maks. pr.:37.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Ostatki...
Piątek, 7 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 0
Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
10.99 km
0.00 km teren
00:34 h
19.40 km/h:
Maks. pr.:35.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Praca...
Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 07.09.2012 | Komentarze 0
Kategoria Praca
Dane wyjazdu:
34.36 km
0.00 km teren
01:31 h
22.65 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Na przeciw bez sprzeciwu
Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 05.09.2012 | Komentarze 0
Dane wyjazdu:
17.21 km
0.00 km teren
00:52 h
19.86 km/h:
Maks. pr.:30.90 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cyco Fitness
Miasto...
Poniedziałek, 3 września 2012 · dodano: 04.09.2012 | Komentarze 0
Kategoria Miasto