Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rudzisko z miasteczka Glinka/Kraków. Mam przejechane 19163.63 kilometrów w tym 295.03 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rudzisko.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Pstryki

Dystans całkowity:6293.82 km (w terenie 138.76 km; 2.20%)
Czas w ruchu:340:44
Średnia prędkość:18.26 km/h
Maksymalna prędkość:67.30 km/h
Suma podjazdów:47278 m
Maks. tętno maksymalne:194 (0 %)
Liczba aktywności:100
Średnio na aktywność:62.94 km i 3h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.19 km 0.00 km teren
02:08 h 17.90 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Słabości i słabostki...

Czwartek, 10 lutego 2011 · dodano: 10.02.2011 | Komentarze 5

Bolące kolano, humor na nie i takie sobie pokręcywanie z Mateuszem...

Ptasia kumulacja I © rudzisko


Ptasi galimatias IV © rudzisko


Ptasi galimatias III © rudzisko


Klasztor Kamedułów © rudzisko
Kategoria Miasto, Pstryki


Dane wyjazdu:
58.67 km 1.50 km teren
03:24 h 17.26 km/h:
Maks. pr.:44.60 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Activity:)

Niedziela, 30 stycznia 2011 · dodano: 31.01.2011 | Komentarze 2

Nadszedł skądinąd dość przyjemny okres w życiu pracownika, związany z odbieraniem zaległego urlopu, który w moim przypadku wynosi aż 10 dni:) Od niedzieli do niedzieli trwa pierwszy etap regenerowania nerwów i odpoczywania od pracy.
O godzinie 5 z minutami zadzwonił budzik, który próbował przypomnieć, że trzeba wstać, jeśli ma się ochotę na jakiś wojaż. Być może pogoda nie jest w 100% sprzyjająca wycieczkom rowerowym, jednak miejsce w rankingu zobowiązuje i Mateuszowi od dłuższego czasu roił się w głowie jakiś większy dystans. W momencie, gdy budzik bezskutecznie próbował przywołać mnie do świata realnego, Mateusz chyba uzmysłowił sobie, jak dalekie są te rojenia od realizacji. O 7:00 jednak nastąpiła mobilizacja - uznałam, że bez mojego towarzystwa Mateusz może jechać zbyt szybko i zrobić za dużo kilometrów, więc wstałam, by odegrać rolę V kolumny.
Pomagał mi w tym wiatr, niestrudzenie od pierwszych metrów aż do 34. kilometra - co najmniej.
Mimo, że już dawno minął wschód słońca bulwary były zalane ciepłym światłem słonecznym oraz spowite poranną mgiełką - koniecznie trzeba było to udokumentować:
Poranek na bulwarach wiślanych w Krakowie © rudzisko


Pod zamkiem widmo © rudzisko


Ptaki zaś zgodnie uznały, że ciekawiej jest bliżej dna...

Co tam ciekawego jest? © rudzisko


Choć zawsze znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej i na ogół jest osamotniony:

Ptasi outsider © rudzisko


Piękne wrażenie tworzył szron pokrywający świat, zanim starło go ze świata słońce, świecące coraz mocniej na bezchmurnym niebie.

A wszystko skute szronem © rudzisko


Oszroniony krajobraz © rudzisko


Wyjeżdżanie pod wcale nie takie rosłe górki przychodziło mi z niemałym trudem, przypisywałam to brakowi kondycji i rowerowego ducha, ale w momencie, gdy kulałam się powoli pod kolejną górkę, a obok biegnąc truchcikiem wyśmiewała się ze mnie zgraja psów-miniaturek, stwierdziłam, że coś jeszcze musiało sprzysiąc się przeciwko mnie (pewnie w odwecie za tę V kolumnę:D). Jak się okazało, przez dłuższy czas żyłam w nieświadomości, że przerzutka 2x4 jest naprawdę przełożeniem 2x8:). Chwilę później, po udanej i jakże potrzebnej interwencji Mateusza wszystko wróciło do normy, przerzutki zaczęły reagować i przestałam się niepokoić o psie warty w kolejnych wioskach, wszak wieść się niesie...

Po wielu przestojach dotarliśmy wreszcie do Rudna. Ja wybrałam opcję dla cieniarzy i wypchałam rower pod wzgórze zamkowe, Mateusz zaś pojechał naokoło zdobyć szczyt śliską drogą asfaltową.

Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie © rudzisko


W Rudnie wiatr stał się wreszcie sprzymierzeńcem i do Krzeszowic dotarliśmy szybciutko, gdzie zostałam wsadzona w pociąg, by nie nadwyrężać mojego i tak wątłego morale i dać Mateuszowi choć częściową szansę na sprostanie swoim rojeniom:)

Wieczorem zaś zaliczyłam 3 upadki, pierwszy z klasą na kolanko, drugi z klasą w siad skrzyżny, trzeci zupełnie bez klasy symulując ustanie wszystkich funkcji życiowych. A wszystko to mając pierwszy raz w życiu na stopach łyżwy:)

To był naprawdę dobry dzień:)

Dane wyjazdu:
23.33 km 0.00 km teren
01:20 h 17.50 km/h:
Maks. pr.:26.80 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bulwary Wiślane, Zakrzówek i zakupy

Niedziela, 23 stycznia 2011 · dodano: 29.01.2011 | Komentarze 3

Była to niedziela, w dodatku niedziela podwójnie wyjątkowa: po pierwsze nie zawsze zdarza się niedziela wolna od pracy, a po drugie wolna w towarzystwie tym oto zacnym. Taką zimową niedzielę można spędzić w towarzystwie na wiele miłych, przyjemnych i przede wszystkim ciepłych sposobów. Można np. pójść na spacer (oczywiście rowerowy, gdyż towarzysz w swoim mniemaniu cierpi na chroniczny, długotrwały i nieodwracalny zanik mięśni używanych przy chodzeniu).
Nie ruszyliśmy skoro świt, ani też z kopyta. Ani nie zrealizowaliśmy zamierzonego planu dotarcia na Skotniki. Ale jednak ruszyliśmy. Bulwarami. A nikt nie ruszył z nami, ani też naprzeciw, wspak i w żadną inną stronę.
Jakby na dowód, że wszystko opiera się na równowadze, opustoszałe z ludzkiego elementu bulwary obfitowały w niezliczoną ilość elementu ptasiego. A był to element przeróżnego rodzaju i równie przeróżnej reputacji: od brzydkiego kaczątka, co urosło na gęś z długą szyją, aż po ptaki, będące morską odmianą gołębia..
Wszystko wskazuje na to, że pobyt w niskiej jakości kurorcie zwanym Wisłą (w moim mniemaniu odpowiedniku literackiej rzeki Ank-Morpork), średnio zastępował słońce i morską bryzę, bo na niejednej mewiej główce widać było wyraz smutku i rezygnacji:
To nie jest mój dzień... © rudzisko

niezadowolenia i tłumionej wrogości:
I ani kroku dalej! © rudzisko

lub też wyczekiwania lepszych czasów:
Prognoza pogody © rudzisko

A prognozy wcale niepomyślne...
Opuściliśmy bulwary i skierowaliśmy siłą swoich mięśni, powoli i jednostajnie się wyziębiających, swe wiełasipiedy w stronę Zakrzówka. Nie przewidzieliśmy, że skuteczniejsze przemieszczanie w tamtych warunkach zapewniłyby nam łyżwy, a nie koła. Mateusz był chociaż uzbrojony w kolce na oponach, ja tylko we własne nerwy, w dodatku dosyć słabe... Nieobyło się więc bez stresu i podeszwowej asekuracji, ale za to obyło bez wywrotek i brzydkich słów. Wypchaliśmy rowerki pod punkt widokowy, ale że widoki były marne uwieczniłam tylko drzewko:
Samotne drzewo na Zakrzówku © rudzisko

I jednego z tych, co jak my walczy z gnuśnością, jeno ze wspomożeniem innego sprzętu...:
Perspektywa... © rudzisko

W ramach zupełnego przemarzania zatrzymaliśmy się jeszcze w drodze powrotnej na bulwarach, by uchwycić chwilowe przejaśnienie (i jak zwykle remontowany zabytkowy obiekt, który chce się sfotografować):
Kościół św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa w Krakowie zza krzaka © rudzisko
.
Taka oto była to niedziela:)

Dane wyjazdu:
32.35 km 0.00 km teren
01:48 h 17.97 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: kcal

Bochnia-Nowy Wiśnicz

Czwartek, 6 stycznia 2011 · dodano: 12.01.2011 | Komentarze 6

W ramach darowanego przez rząd dodatkowego dnia wolnego od pracy postanowiliśmy wziąć szturmem jakiś zamek. Ponoć w małopolsce ich dostatek, a jednak wytyczenie ścieżek, którymi przebiegnie szarża, nie było wcale tak proste, nawet pan google wykazywał powściągliwość w tej materii zupełnie mu nieprzystającą... Koniec końców za cel obraliśmy poteżne mury zamku, wzniesionego w drugiej połowie XIV w., a potem wielokrotnie przebudowywanego. Wygooglowana plotka niesie, że rozgorzały spory wokół kwestii własności, więc i my postanowiliśmy ruszyć do Nowego Wiśnicza, by zatknąć swoją flagę na stosownym wzgórzu:)
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy, jeno jak to Polak ma w zwyczaju (a szczególnie ten jeden, konkretny, dobrze mi znany Polak) z pewnym poślizgiem... Konfiguracja wycieńczenia z kilku dni pracy wstecz, solidności pkp i naszego ślamazarnego tempa doprowadziła do tego, że nasze noski wytknęliśmy z norki dopiero na kilkanaście minut przed 13... Cóż, na wojny nie wyrusza się o tej porze, a już na pewno ich się wtedy nie wygrywa...
Nie da się ukryć, że złe moce górowały nad nami i ledwie wyruszyliśmy z Bochni, a już rumak Stamperowy (jako że i zwierz i jeździec dość narowisty) doznał obrażeń i trza się było zatrzymać...

Zerwany łańcuch © rudzisko


Minęło trochę czasu i mogliśmy na powrót uformować dwuosobowy szyk bojowy, wcześniej jeszcze strojąc się odpowiednio w barwy wojenne.

Czarne na białym © rudzisko


Parliśmy na przód co sił, a że tych sił jakoś we mnie nie było, to i parcie bardziej stosowne dla piechoty niż dla kawalerii.
Wjechałam do Nowego Wiśnicza w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca, z mocno rumianym licem, bo waga mego odzienia równać by się mogła z kalibrem średniowiecznej zbroi.

Zachód Słońca, Nowy Wiśnicz © rudzisko


Nie tylko wzgórze zamkowe, ale i samo miasteczko wydaje się być miejscem urokliwym, czego nie zmącił nawet dominujący w obecnych warunkach atmosferycznych wszechobecny kolor błota.

W związku z tym, że organizacja zawiodła, a strategicznie zdecydowanie nie moglibyśmy konkurować z Napoleonem, zawróciliśmy swe rumaki, a wieżyczki zamku przybliżyliśmy sobie jeno obiektywem...

Zamek w Nowym Wiśniczu © rudzisko


W Bochni dosłownie minęliśmy się z pociągiem do Kraka, więc przez godzinę chłodziliśmy tyłki na peronie, czekając na kolejny...

Mimo wszystkich niepowodzeń, dzień darowany przez rząd uważamy za dobrze wykorzystany, a w przyszłości postanowiliśmy powtórzyć wypad w bardziej sprzyjającej aurze, która nie spowije nas zmrokiem o 16 i nie powoduje, że człowiek wygląda jak pingwin na rowerze i podobnie się porusza:)

Dane wyjazdu:
10.19 km 0.00 km teren
00:31 h 19.73 km/h:
Maks. pr.:31.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach...

Poniedziałek, 3 stycznia 2011 · dodano: 10.01.2011 | Komentarze 9

Dystans do pracy zwiększony z powodu zapominalstwa, które zmusiło mnie do wrócenia do domu po kłódkę do rowera...

Między świętami udało mi się opuścić gród Kraka i zajrzeć w rodzinne strony, gdzie przywitała mnie przepiękna zimowa aura. Zdjęcia nie oddają nawet w połowie urody zawsze urokliwej Żywiecczyzny (teraz dodatkowo ubranej w świeży, puszysty kożuszek, który pojawił się w dzień mojego przyjazdu), jednak sielskość tamtych rejonów tak bardzo kontrastują z tłocznym Krakowem, że postanowiłam je wrzucić. Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w Glince, na przysiółku zwanym Małym Smerekowem:)

Mały Smereków © rudzisko


Mały Smereków © rudzisko


Zimowa Glinka © rudzisko


Droga na Mały Smereków © rudzisko


Smereków Wielki, 1041 © rudzisko


Zimowa chatka © rudzisko
Kategoria Praca, Pstryki


Dane wyjazdu:
35.88 km 0.00 km teren
01:24 h 25.63 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bielsko Biała-Wilamowice-Oświęcim...

Niedziela, 14 listopada 2010 · dodano: 14.11.2010 | Komentarze 0

Czyli nazad od Pawełko_Milenków ;-).

Aeroflot, Bielsko-Biała. © rudzisko


Loto, nie loto? © rudzisko


Beskid Śląski. © rudzisko


Lama, Bielsko. © rudzisko


Pawło-Mileno-Mateusz. © rudzisko


Przyczajony tygrys, ukryty Paweł ;-). © rudzisko


Bielsko-Biała, lotnisko. © rudzisko


Dane wyjazdu:
40.06 km 0.75 km teren
02:23 h 16.81 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Oświęcim-Bielsko Biała.

Sobota, 13 listopada 2010 · dodano: 14.11.2010 | Komentarze 0

Do Mileno_Pawełków ;-).

Kościół parafialny w Wilamowicach. © rudzisko


Wilamowice, kościół. © rudzisko


Brudny Kudłaty. © rudzisko


Cycofitnesław. © rudzisko


Wilamowickie pole © rudzisko


<Opis linka.pl.xyz[/youtube]

Dane wyjazdu:
40.45 km 2.67 km teren
02:06 h 19.26 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Droża i bezdroża

Piątek, 22 października 2010 · dodano: 23.10.2010 | Komentarze 4

Na życzenie (wyrażone w sposób dość kategoryczny) niniejszego Chłopca zamieszczam kilka zdjęć z ostatniej krótkiej wycieczki po krakowskich ścieżkach i ścieżynkach:

Stamperowa jazda bez trzymanki © rudzisko


Jesienne widoki © rudzisko


Jesień pod Kopcem Kościuszki © rudzisko


Łapiąc jesienne światło © rudzisko


Klasztor Benedktynów w Tyńcu © rudzisko


Dane wyjazdu:
80.23 km 1.10 km teren
04:06 h 19.57 km/h:
Maks. pr.:49.80 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:350 m
Kalorie: kcal

Zaliczone:)

Piątek, 3 września 2010 · dodano: 03.09.2010 | Komentarze 2

Dziś wybraliśmy się z Mateuszem do Krzeszowic. Planowaliśmy pojechać bulwarami do Tyńca, aby wydłużyć nieco drogę, jednak ostatnie dość obfite deszcze spowodowały, że większa część bulwarów tonęła w Wiśle, więc musieliśmy nieco zmodyfikować trasę. Dzięki temu zobaczyłam z innej perspektywy kładkę, pod którą wielokrotnie przejeżdżałam, nie wiedząc, że może robić takie wrażenie:)
Kładka nad torem kajakowym w Krakowie © rudzisko


współtowarzysz podróży:
Kładka nad torem kajakowym w Krakowie © rudzisko


W drodze powrotnej sfocenie klasztoru w Tyńcu:
Opactwo Benedyktynów w Tyńcu © rudzisko


Dane wyjazdu:
63.31 km 3.85 km teren
03:23 h 18.71 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:194 (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:433 m
Kalorie: kcal
Rower:Conquest

Kraków-Giebułtów-Ojców-Pieskowa Skała-Ojców-Biały Kościół-Kraków

Sobota, 17 kwietnia 2010 · dodano: 17.04.2010 | Komentarze 1

Odległość pewnie wielu nie imponuje, ale każdemu jego Mont Everest! :)
Jeszcze w całkiem niezłej dyspozycji:
W drodze do Ojcowa © stamper


W połowie drogi:
Maczuga Herkulesa w Pieskowej Skale © rudzisko


Odbicie zamku w Pieskowej Skale © rudzisko


W drodze powrotnej jeszcze szybki "wjazd" na punkt widokowy:
Ruiny zamku w Ojcowie © rudzisko