Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rudzisko z miasteczka Glinka/Kraków. Mam przejechane 19163.63 kilometrów w tym 295.03 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rudzisko.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
130.94 km 0.00 km teren
06:19 h 20.73 km/h:
Maks. pr.:63.39 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1699 m
Kalorie: kcal

Zasłużone majowe słońce

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2

Solidny rozjazd w doborowym towarzystwie. Piękna pogoda, dobry wiatr i lekki rower:)

Majowy krajobraz © rudzisko


Limanowski krajobraz © rudzisko


Widok na Kostrzę © rudzisko


Dane wyjazdu:
14.92 km 0.00 km teren
00:49 h 18.27 km/h:
Maks. pr.:31.78 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przerwy+zakupy

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 0

Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
181.99 km 0.00 km teren
08:53 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:51.63 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1633 m
Kalorie: kcal

Akcja ewakuacja - Czeska majówka (dzień 5)

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 6

Rano budzi nas siąpiący deszcz, więc nawet jak na nas tempo wyruszenia z pola namiotowego jest mozolne. Wyruszamy około 10:30 (mimo, że wstaliśmy o 7) trasą rowerową w stronę Hermanovic, która należałaby do bardzo malowniczych, gdyby nie ponura, deszczowa aura.

Trasa rowerowa w Jesenikach w mokrym obiektywie © rudzisko


Kawałek za Hermanovicami skręcamy w boczną drogę, która okazuje się być dziurawym traktem pnącym się w górę we mgle. Termometr wskazuje 5,7 stopnia celcjusza, maksymalna temperatura dnia to 8,5 stopnia.

Boczna droga między Hermanovicami a Petrovicami © rudzisko


Mglisty krajobraz © rudzisko


Chwilę później rozpoczynamy długi zjazd wzdłuż rzeki. Odcinek pomiędzy Jindrichovem a Osoblahą należy do bardzo malowniczych - wielkie połacie falujących, zielonych pól, drogi wiodące wśród drzew i niewielki ruch. Jednym słowem rowerowy raj:) No, może nie przy takiej pogodzie...

W zamokniętym obiektywie © rudzisko


Czeskie krajobrazy © rudzisko


Zaczyna coraz mocniej padać, nasze rzeczy są już porządnie przemoczone. Rozważamy różne opcje, część uzależniamy od planów Pawła, okazuje się jednak, że nie są zbieżne z naszymi. Decydujemy zrezygnować z dalszego zwiedzania i skierować się w stronę jakieś stacji i część trasy pokonać pociągiem. Telefoniczna nawigacja przegrywa z deszczem. Mój telefon przestał reagować na próby wybrania numeru, Mateuszowi szybko psuje się wyświetlacz, próbuje więc skontaktować się "na czuja" z bratem. Głośnik też szwankuje, więc z przekazywanych informacji wyławia co drugie słowo. Decyduje, że podjedziemy do Raciborza, skąd mamy pociąg do Rybnika, a później do Katowic, skąd liczymy złapać jakiś pociąg do Krakowa. Wiatr nam sprzyja, więc trasę pokonujemy w miarę sprawnie, jednak w Raciborzu mamy problem z dotarciem na dworzec - odbywa się jakiś bieg i ulice są pozamykane (biegaczom też pewnie pogoda dała w kość). Docieramy na dworzec chwilę po odjeździe pociągu do Rybnika, na kolejny musimy czekać około 40 min. Jest podstawiony, więc zdejmujemy sakwy, wnosimy rowery i staramy się w miarę możliwości przebrać w suche ubrania. Na liczniku mamy 92km.
Docieramy do Rybnika, gdy z peronu odjeżdża pociąg do Pszczyny. Pokornie czekamy na odjeżdżający za godzinę pociąg do Katowic. Na kilkanaście minut przed odjazdem na dworzec wmaszerowuje kordon policji, który uświadamia nam, że jeśli chcemy dostać się do Katowic tym pociągiem, musimy zrobić to upchnięci jak sardynki ze stadem nabuzowanych kibiców, albo poszukać innej opcji. Decydujemy się poczekać kolejne 50 min i pojechać do Pszczyny, skąd ruszymy rowerami do domu. Do Pszczyny docieramy o godzinie 21:20 - przejechanie 45 km zajęło nam ponad 4 godziny...
Deszcz zamienia się w mżawkę i po kilku kilometrach nawet się rozgrzewamy. Wielowarstwowa woreczkowo-skarpetkowa izolacja doskonale się sprawdza i jedzie się zdecydowanie lepiej, niż w dzień. Wiatr znacznie podnosi tempo jazdy, wreszcie jakaś siła przyrody nie działa przeciwko nam. W Zatorze skręcamy na krajową 44, która o tej porze jest zupełnie pusta. Liczymy na to, że uda nam się kupić coś do jedzenia i picia na jakiejś stacji. Zostały nam resztki wody, jeden serek topiony i garstka musli, które dość szybko skonsumowaliśmy. Na próżno szukamy stacji - każda jedna zamknięta. Na otwartą natrafiamy dopiero za Skawiną (czyli po ponad 70 km od Pszczyny), kupujemy trochę słodyczy i nestea i kierujemy się do domu. Docieramy około godziny 2:30. To był bardzo długi dzień...



Dane wyjazdu:
79.93 km 0.00 km teren
05:23 h 14.85 km/h:
Maks. pr.:53.14 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2124 m
Kalorie: kcal

Pradziad - Czeska majówka (Dzień 4)

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 1

Wyjazd z noclegowni © rudzisko


Wyruszamy standardowo około 9:30. Zaczynamy od krótkiego podjazdu, po czym dość długi zjazd w kierunku sztucznego jeziora na rzece Moravice. Zatrzymujemy się na kilka zdjęć i ruszamy drogą po prawej stronie jeziora na północny zachód.

Postój na zaporze w Svetanovicach © rudzisko


Jezioro na rzece Morvice © rudzisko


Droga to wznosi się, to znów opada, malowniczo wijąc się wśród pól. Pierwszy raz zdarza nam się jechać kiepskiej jakości asfaltem, ale nie przeszkadza nam to zupełnie, w poruszaniu się naszym żółwim tempem.

Malownicze aleje na Morawach © rudzisko


Po obu stronach drogi ciągną się pola z pasącym się nań bydłem szkockim. Budzimy podobne zainteresowanie w zwierzętach, jak i one w nas:)

Szkockie bydło © rudzisko


Szkockie bydło © rudzisko


Podjazdy sprawiają, że robi się cieplej, ubrania krępują ruchy i ograniczają swobodę, więc skracamy znacznie nogawki i rękawki.

Falujące drogi Północnych Moraw © rudzisko


Deszczowy krajobraz © rudzisko


Ścigający nas skutecznie deszcz © rudzisko


Około godziny 12 zaczyna dość solidnie padać. Dokujemy się pod wiatą na boisku do piłki nożnej w Razowej, gdzie mamy nadzieję przeczekać deszcz. Jemy płatki, chwilę leniuchujemy, jednak po godzinie postanawiamy się ubrać solidniej i ruszyć w dalszą drogę na przekór pogodzie. Chwilę jedziemy w deszczu, później nieco się rozpogadza. Docieramy do Bruntal, gdzie zatrzymujemy się w Kauflandzie, aby uzupełnić niedobory pożywienia, a w międzyczasie znów zaczyna siąpić deszcz.
Za Bruntal odbijamy na mniejszą drogę w kierunku Starego Mesta, rozpoczynając powolny jednostajny podjazd i ponownie skracając odzienie. Za Starą Rudną droga zaczyna robić się odrobinę stromsza. Przed samym rozjazdem na Karlovą Studankę krótki zjazd i rozpoczynamy zasadniczy podjazd pod Pradeda. Na znaku widnieje informacja o 12% nachylenia na odcinku 6km. Droga ma bardzo dobrą nawierzchnię, jednak znajduje się na niej mnóstwo żwiru, którego pozbawione są jedynie dwa wąskie paski pozostawione przez koła samochodów i autobusów. Droga jest otwarta dla ruchu osobowego, co sprawia, że co jakiś czas trzeba zjeżdżać na pobocze.
Mijamy też kilka grupek turystów, część z nich to Polacy, na trasie jesteśmy jednak jedynymi rowerzystami.
Drogę często zasnuwa mgła, niepokoimy się o widoczność na górze, szczególnie, że jest już sporo po 17, a na szczyt dotrzemy pewnie po 18.

Mglisty podjazd pod Pradziada © rudzisko


Za hotelem Ovcarna jest krótki zjazd i krótki odcinek o dużo większym nachyleniu. Przy redukcji na najlżejsze przełożenie spada mi łańcuch, wpychając się pomiędzy kasetę o szprychy. Uciekają więc kolejne cenne minuty na manipulacjach przy rowerze.

Widok na Pradziada spod Ovcarnej © rudzisko


Wieża transmisyjna na Pradziadzie © rudzisko


Wzdłuż drogi leży śnieg, podobnie jak na okolicznych wzgórzach.

Jeseniki we mgle © rudzisko


Górski krajobraz Jeseników © rudzisko


Stąd przybyliśmy © rudzisko


Mgła jest na tyle gęsta, że pod koniec ledwie widzę drogę. Na szczyt dojeżdżam około 18:45 i postój rozpoczynam od ubrania się w odpowiedniejszy do warunków strój.

Pradziad i Stefanka © rudzisko


Chwilę później zjawia się Mateusz, który łowił kadry nieco niżej z lepszym powodzeniem. Chcemy nagrać filmik ze zjazdu, więc prawie kwadrans spędzamy na mocowaniu statywu na kierownicy. Ostatecznie aparat jest zbyt ciężki, a podczas zjazdu zbyt wyboiście na takie zabawy i asekuracyjnie zdejmujemy aparat - z filmiku nici.

Wieczorny widok spod Pradziada © rudzisko


Na zjeździe trzeba uważać na drobne kamyczki, siąpiący deszcz też nie pozwala na rozwinięcie przyjemnej prędkości, jednak dość szybko docieramy do Karlovej Studanki - malowniczej miejscowości uzdrowiskowej. Kurort robi niemałe wrażenie, jednak zmierzch nie pozwala na sfocenie go:(

Pobieżne spojrzenie na Karlovą Studankę © rudzisko


Zjeżdżamy jeszcze kawałek próbując znaleźć jakieś miejsce noclegowe pod dachem, ostatecznie zatrzymujemy się przed Vrbnem pod Pradedem na polu kampingowym.


IDŹ DO NASTĘPNEGO DNIA


Dane wyjazdu:
72.32 km 0.00 km teren
05:08 h 14.09 km/h:
Maks. pr.:49.75 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1523 m
Kalorie: kcal

Czeska majówka D3

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 3

Noc nie należała do najlepszych. Podłoże twarde i nierówne, a uderzający w tropik deszcz wytrącał co chwilę ze snu. Wstajemy około godziny 7, jednak zwinięcie obozu i poranna toaleta zajmuje nam aż 2,5h.
Mgła spowija szczelnie otaczające nas wzgórza, a ponurości dopełnia siąpiący deszcz. Krajobraz, który dzień wcześniej oczami wyobraźni fotografowałam w słońcu, teraz wygląda tak:

Poranny krajobraz z drogą © rudzisko


Stamper we mgle © rudzisko


Wracamy w stronę miejscowości Hukvaldy, gdzie zamierzamy obejrzeć jedne z największych ruin w Czeskich Morawach i skonsumować śniadanie w malowniczym otoczeniu. Nachylenie terenu weryfikuje jednak moje plany i organizm szybko domaga się zapomogi. Jemy więc szybkie śniadanie i ruszamy na podbój murów. Podjazd jest dość stromy, a ruiny XIII-wiecznego zamku skryte są w gęstwinie drzew. Ciężko je ująć w kadr, widoczność też pozostawia wiele do życzenia.

Wejście do zamku w Hukvaldach © rudzisko


Brama zamku w Hukvaldach © rudzisko


Ruiny można zwiedzić za 80 koron czeskich, jednak my skłaniamy się raczej ku penetracji otaczającego je parku. Wiosenne aleje we mgle wyglądają niezwykle malowniczo, zaś korzenie okalających je drzew tworzą fantazyjne kształty:

Ogromne korzenie drzew w parku "Hukvaldská obora" © rudzisko


Wyjeżdżamy z parku po godzinie 11 i kierujemy się w stronę Štramberk. Prowadzi nas niezwykle malowniczy szlak rowerowy nr 502 - możemy sobie jedynie wyobrażać, jak pięknie byłoby tu przy lepszej pogodzie.

Morawska droga © rudzisko


Mgielnie i wiosennie © rudzisko


Malownicza trasa rowerowa nr 502, Morawy Północne © rudzisko


Do Štramberk docieramy około godziny 13. To niewielkie miasteczko zwane jest "Morawskim Betlejem" przez wzgląd na malownicze położenie, jak i unikatową, historyczną zabudowę. Wzdłuż ulic prowadzących do rynku zachowały się XVIII i XIX-wieczne domy wołoskie, zbudowane z drewna na wysokiej kamiennej podmurówce.

Stamper w Stramberku:) © rudzisko


W miasteczku nie brak stromych, brukowanych uliczek, które nadają mu niesamowity klimat, stanowią też dla duetu ja+rower lekkie utrapienie. Atmosfera miejsca wynagradza jednak trud wspinania się po nierównym trakcie.

Brukowana uliczka w Stramberk © rudzisko


Historyczna zabudowa miasteczka Stramberk © rudzisko


Stramberk, historyczna zabudowa miasta © rudzisko


Nad miastem dominują dwie wieże. Jedną z nich jest kościelna dzwonnica z drewnianym krużgankiem i cyferblatem zegara, będąca pozostałością gotyckiej budowli sakralnej.

Stara wieża - dzwonnica kościoła. Bartholomew, Sztramberk © rudzisko


Druga z nich, zwana Trubą, stanowi pozostałość XIII-wiecznego zamku. Górując nad barokową zabudową miasta, stanowi wizytówkę regionu, jednak dziś skryła się naszym oczom we mgle i na zdjęciach wyziera zza budynków jak duch.

Na rynku kupujemy w piekarni lokalną atrakcję - "stramberskie uszy", wypiekane słodkie ciastka piernikowe o korzennym smaku z rozmaitą posypką, które wedle legendy w nazwie i w kształcie nawiązują do wydarzeń najazdu tatarskiego w 1241 r. Miasto zdołało uchronić się przed armią wroga zatapiając jego obóz wodą wypuszczoną ze zbiorników. Wśród pozostałości obozu odnaleziono ponoć wór pełen uszu "niewiernych", który miał przed chanem świadczyć o zwycięstwie jego wojsk.
Posileni lokalnym przysmakiem wyjeżdżamy ze Stramberku i kierujemy się na wschód w stronę Novego Jicina, nadal podążając trasą rowerową 502.

Miasto z uporządkowanym rozkładem dzielnic i dużym, geometrycznym rynkiem leży w regionie śląsko-morawskim i stanowi przykład pięknej równowagi pomiędzy uprzemysłowieniem, a pielęgnacją historycznej zabudowy.

Rynek w Nowym Jiczynie © rudzisko


Postój na rynku w Novym Jicinie © rudzisko


Dość duży plac rynkowy (Masarykova náměstí) okalają kamienice z podcieniami, a na jego wschodnim i południowym rogu wznoszą się dwie dominujące budowle. Jedną z nich stanowi renesansowa bryła ratusza, pochodząca z XVI w, odrestraurowana w 1929-1930. Budynek z prostą fasadą zdobi wieża w kształcie graniastosłupa ozdobiona tarczą zegarową i krużgankiem.

Fontanna na rynku w Nowym Jiczynie © rudzisko


Przeciwległą stronę pierzei wieńczy wieża barokowej katedry Wniebowstąpienia Panny Marii.

Nowojiczyński rynek © rudzisko


Przez wzgląd na ilość zabytkowych budynków rynek objęty jest Miejskim rezerwatem zabytkowym. Wśród nich można wymienić choćby budynek Starej Poczty z arkadową loggią, pochodzący z 1563r. i goszczący w swych murach m.in. cara Aleksandra I, czy Suworowa.

Dom mieszczański nr 42 również pochodzi z czasów odrodzenia. Zwany jest Domem pod Białym Aniołem (Dům U Bílého anděla), a w jego murach nieprzerwanie od prawie 300 lat mieści się apteka. Jego niebieska fasada misternie zdobiona białymi gzymsami sprawia wrażenie nieco nie pasującej do stonowanej zabudowy starego miasta.

Rynek w Nowym Jiczynie © rudzisko


Nowy Jiczyn nazywany jest też miastem kapeluszy, co nawiązuje do tradycji produkcji nakryć głowy już od XIX w, kiedy powstała tu do dziś działająca fabryka Tonak. Obecnie ekspozycję kapeluszy można obejrzeć w muzeum kapeluszy mieszczącym się w zamku nieopodal rynku. Podobnie jak renesansowe kamienice na rynku Žerotínský zámek zawdzięcza swój wygląd rodzie z Žerotína, który przebudował gotycką twierdzę na renesansową rezydencję.

Zamek Žerotínský © rudzisko


Z Nowego Jiczyna kierujemy swe koła w stronę Starego Jiczyna. Rezygnujemy z podjazdu na wieńczące szczyt ruiny, mając świadomość, że roztaczająca się stamtąd panorama skryta będzie pod grubą warstwą mgły.

Przed Jesenikiem nad Odrou robimy żywieniowy postój, jednak wiatr szybko wypędza nas z ławeczki.

Kościół w Jeseniku nad Odrou © rudzisko


Obóz rozbijamy w lasku przed Svatonoviami już koło 18:30.

IDŹ DO NASTĘPNEGO DNIA


Dane wyjazdu:
85.40 km 0.00 km teren
04:31 h 18.91 km/h:
Maks. pr.:63.97 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1562 m
Kalorie: kcal

Bielsko-Cieszyn-Hukvaldy. Czeska majówka D2

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 2



Liczyliśmy na to, że trasa prowadząca wzdłuż drogi S1, będzie dość łatwym i szybkim sposobem na dostanie się do Cieszyna. W rezultacie czekało na nas około 30 km dość stromych ścianek, z których niektóre można było pokonać siłą rozpędu, część jednak wiązała się z mozolnym kręceniem na niskich biegach. Chmury, które rano znacznie opóźniły nasz wyjazd, teraz się rozeszły, odsłaniając przygrzewające słońce.
Znęceni znakami informacyjnymi zbaczamy nieco z trasy, kierując się w stronę zabytkowej skoczowskiej starówki. Rynek w Skoczowie nie robi na nas specjalnego wrażenia, zapewne znajdujące się w zenicie słońce ma w tym swój udział.
Ruszamy więc dalej do Cieszyna, a im bliżej tego przygranicznego miasta, tym większy ruch.

W drodze do Cieszyna © rudzisko


Na rynek dojeżdżamy około 14:30 i wpierw kierujemy się w stronę Informacji Turystycznej celem zdobycia jakowyś łupów i przystajemy na rynku.

Rynek w Cieszynie © rudzisko


Uporządkowany prostokątny plac rynkowy z usytuowaną na środku studnią z figurą św. Floriana okalają kamienice z czasów renesansowych i barokowych. Miasto kilkakrotnie trawione pożarami odbudowywało się w coraz to nowym kształcie, zastępując drewniane budynki renesansowymi kamienicami z podcieniami, te z kolei barokowymi, a potem klasycystycznymi.
W pierzejach zachodniej i wschodniej zachowały się arkadowe pozostałości renesansowych zabudowań na poziomie piwnic i parteru, jednak całościowy wygląd fasady nadany został w XIX i XXw i style tych epok najbardziej widoczne są na cieszyńskim starym mieście.

Cieszyński rynek © rudzisko



Rowerzyści:) © rudzisko


Rynek w Cieszynie raz jeszcze © rudzisko


Chwilę spędzamy na rynku, jednak przeszkadza nam tłok - właśnie dziś rozpoczyna się festiwal filmowy Kino na granicy - a także przypiekające słońce, mające na brukowanym placu wielkie pole do popisu. Podążamy więc w stronę Góry Zamkowej, zahaczając o kantor na urokliwej ulicy Głębokiej, okalanej wysokimi kamienicami z przełomu XIX i XXw.

Cieszyńska ulica © rudzisko


Ulica Głęboka w Cieszynie © rudzisko


Na wzgórzu zamkowym znajduje się niewielki, ale dość malowniczy park, wśród których natrafiamy na zabytki piastowskiego Cieszyna.
Do najważniejszych (nie tylko w skali miasta) należy rotunda św. Mikołaja, stanowiąca kaplicę zamkową i kościół grodowy. Jako przykład najstarszego budownictwa polskiego, jej wizerunek widnieje na banknocie o nominale 20zł.

Kościół św. Mikołaja w Cieszynie © rudzisko


Pozostałości zamku jest niewiele, jednak świetnie zachowana gotycka Wieża Piastowska pozwala wyobrazić sobie majestat stojącej tu kiedyś budowli.

Wieża Piastowska w Cieszynie © rudzisko


Wieża Piastowska w Cieszynie © rudzisko


Kościół parafialny Najświętszego Serca Jezusowego, Czeski Cieszyn © rudzisko


Miasto bez wątpienia posiada swój klimat, który należałoby odkryć w bardziej zacisznym okresie, powłóczyć się wśród zabytkowych uliczek w porze zmierzchu, poprzechadzać nad Olzą, poszukać śladów piastowsko-habsburskiego panowania nad miastem i czerpać z czesko-polskiego dualizmu miasta.

Czas jednak ruszyć w dalszą drogę, a wcześniej jeszcze zaopatrzyć się w prowiant na wypadek ewentualnego dnia 1 maja wolnego od handlu w Czechach. Jedziemy więc na poszukiwania Kauflandu, w którym robimy niewielkie zakupy i rozstajemy się z Pawłem, z którym mieliśmy przyjemność przejechać około 40 km.

Wydostajemy się z polskiej strony Cieszyna i wszystko się jakby uspokaja. Postanawiamy szybko wyjechać z miasta i skierować się na Frydek Mistek i dalej na Hukvaldy. Przed Tranovicami zatrzymujemy się w lasku na przekąskę i fotografuję przed chwilą pokonany zjazd:

Widok na Horní Žukov © rudzisko


Chwilę później zmuszeni jesteśmy zatrzymać się kolejny raz, bo wymienić dętkę w tylnym kole Mateusza. Przyczyną dzisiejszej i wczorajszej dziury w dętce jest źle przyklejona taśma na obręczy koła, która powoli, acz skutecznie przecierała gumę.

Widok z przystanku we wsi Horní Tošanovice © rudzisko


Gdy wyruszamy po akcji ratunkowej jest już 18, a my na liczniku mamy ledwie 53 km. Szczęściem do Frydka jest sporo z górki, więc szybko tam docieramy i kierujemy się dalej w stronę Hukvaldów, gdzie zamierzamy przenocować, aby jutro obejrzeć jedne z największych ruin zamkowych na Morawach. Poszukiwania trochę trwają, ostatecznie rozbijamy się na polu w malowniczej okolicy kawałek za Hukvaldami.

IDŹ DO NASTĘPNEGO DNIA

Dane wyjazdu:
108.73 km 0.00 km teren
06:02 h 18.02 km/h:
Maks. pr.:57.92 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1729 m
Kalorie: kcal

W stronę Czech D1

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 3



O 15 jesteśmy umówieni w Wadowicach z Pawłem. Plan oczywiście dla nas niemożliwy, bo koło 12 jeszcze jesteśmy w trakcie pakowania. Wreszcie udaje nam się wyruszyć, kierując się na bulwary i Skawinę, później na Stanisław Duży i dalej do Wadowic. Trasa jest widokowa, w Stanisławie biegnie głównie grzbietem wzgórza, roztaczając widoki na sielski krajobraz. Spotykamy się z Pawłem i kierujemy się w stronę Wieprza, gminy do zaliczenia dla Mateusza. Tam robimy chwilę postoju, po czym kolejną chwilę na wymianę dętki w tylnym kole Mateusza.
Główny punkt programu ma miejsce około 90 km - jest to podjazd na przełęcz Przegibek między Porąbką, a Bielskiem-Białą. Droga od strony Porąbki nie ma najlepszej nawierzchni, można rzec, że jest dość fatalna, a na samej przełęczy nie roztaczają się żadne widoki, co nieco mnie rozczarowuje, szczęściem zjazd do Bielska jest o wiele lepszy, więc rekompensuje to nieco brak widoków.
Nocujemy u Pawła, a jutro wyruszamy w stronę Czech:)

Beskid mały © rudzisko


Beskidzki pejzaż © rudzisko


Beskidzki pejzaż © rudzisko


Beskidzki pejzaż © rudzisko


Beskidzkie landszafty © rudzisko


Beskidzki krajobraz © rudzisko


Beskidzki pejzaż © rudzisko


IDŹ DO NASTĘPNEGO DNIA

Dane wyjazdu:
10.03 km 0.00 km teren
00:35 h 17.19 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
8.33 km 0.00 km teren
00:34 h 14.70 km/h:
Maks. pr.:33.46 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca...

Sobota, 27 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0

Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
15.11 km 0.00 km teren
00:47 h 19.29 km/h:
Maks. pr.:31.32 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca...

Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0

Kategoria Miasto, Praca